poniedziałek, 6 lipca 2015

6.Tajemnica

Zbliżało się wyjście do Hogsmeade. Hermiona szła do Łazienki Prefektów, w której miała się spotkać z Draconem. Gdy weszła do pomieszczenia chłopak stał oparty o ścianę naprzeciwko drzwi, oczy utkwione miał w dziewczynie. Po kilku minutach pierwszy odezwał się blondyn:
-Chciałbym żebyś została w szkole podczas wyjścia do Hogsmeade. 
-Cześć, też miło cię widzieć. - odpowiedziała kpiąco szatynka.
-Hermiona, to nie są żarty
-Dobrze, przepraszam. Ale może wyjaśnisz mi dlaczego?
-Chciałbym ci coś ważnego pokazać.
-Nie możesz teraz? 
-Nie, przyjdź tutaj jutro, gdy wszyscy wyjdą.
-Od początku roku naprawdę dziwnie się zachowujesz. Nie poznaję cię.-dziewczyna spojrzała w jego oczy.- Przyjdę.
Drzwi za szatynką zatrzasnęły się. Chłopak osunął się na ziemię. Myślał o wszystkim, co działo się od kilku miesięcy. Nie dawał już sobie rady. Jeżeli nie sprosta zadaniu czekała go pewna śmierć.


***

Nadszedł następny dzień. Rankiem wszyscy wyszli ze szkoły. W zamku było okropnie zimno. Hermiona obserwowała przez okno sypialni jak wszyscy wychodzą. Gdy po kilku minutach oderwała wzrok od okna, podeszła do szafy, aby się ubrać. Po otworzeniu szafy na nagi wyleciało jej kilka bluzek. Po przyjrzeniu się oczywiste było, że to ubrania Romildy, dziewczyna niespecjalnie dbała o to, gdzie zostawia swoje rzeczy. Odrzuciła je na łóżko koleżanki, a sama założyła koszulę w czarno-białą kratkę i niebieskie dżinsy. Kiedy była już niedaleko umówionego miejsca, obejrzała się czy nikogo nie ma w okolicy. Z końca korytarza dobiegały jakieś głosy więc dziewczyna szybko wbiegła do Łazienki. Już czekał tam na nią blondyn. Przeczekali chwilę, a gdy mieli pewność, że korytarz jest pusty poszli w znanym tylko Ślizgonowi kierunku. Po kilku minutach drogi szatynka zorientowała się gdzie jest.
-Czy ty prowadzisz mnie do Pokoju Życzeń?- zapytała 
-Tak, ale proszę cię, bądź ciszej. Dopóki tam nie wejdziemy.
Kilka minut stali pod pomieszczeniem, aż pojawiły się drzwi, w środku Hermiona nie widziała nic poza starymi meblami. Poszła za chłopakiem. Stanęli przy starej szafie. 
-Teraz jest coś co muszę ci powiedzieć. - wyznał blondyn
Przez długi czas Draco tłumaczył dziewczynie o tym jak przystąpił do Śmierciożerców i co nakazał mu zrobić Czarny Pan. Powiedział też co się stanie jeśli nie wykona tego zadania. Gdy dziewczyna otrząsnęła się z szoku zapytała:
-Jaki związek z tym... wszystkim ma ten pokój? Ta szafa? 
-Jeżeli uda mi się ją naprawić to Śmierciożercy będą mogli przez nią przejść do Hogwartu. 
Spędzili tam prawie cały dzień. Około godziny 18 każde z nich odeszło w swoją stronę, gdy Hermiona skręcała w korytarz prowadzący do dormitorium Gryffindoru usłyszała słowa Draco:
-Przepraszam.
-Za co? -zdziwiona dziewczyna odwróciła się w jego stronę. 
-Przez ostatnie miesiące zachowywałem się źle mówiąc delikatnie, wobec ciebie. 
-Nie musisz przepraszać. Rozumiem. -Mówiąc to podeszła do chłopaka i przytuliła go.





***
Harry i Ron wracali z Hogsmeade. Przez chwilę panowała cisza, gdy nagle odezwał się rudowłosy:
-Nie uważasz, że Miona ostatnio dziwnie się zachowuje? 
-Może... w sumie jak się zastanowić to masz rację. Raz chodzi przygnębiona, raz szczęśliwa, patrzy w stronę Ślizgonów, nie docina już Draco tak jak kiedyś...
-Myślisz, że oni...
-Nie no myślę, że aż tak daleko by to nie zaszło! A poza tym wyobrażasz ich sobie? Po tych wszystkich latach nienawiści? 
-Jak tak myślę to masz rację. Może po prostu tak się posprzeczała z Malfoy'em, że aż przestali się do siebie odzywać!
-Tak też może być, więc łaskawie nie wymyślaj już takich głupot, a jak już niestety wymyślisz to ich nie wypowiadaj.

***
Wszyscy wrócili już do zamku, zbliżała się pora kolacji. Hermiona postanowiła wziąć się w garść i nie okazywać już przygnębienia. Ginny, Luna i Ron już kilkakrotnie pytali czy nic jej się nie stało więc nie chciała, aby podejrzenia rozeszły się dalej. Na kolacji chciała zachowywać się normalnie, jakby wydarzenia sprzed kilku godzin nie miały miejsca. Zeszła do Wielkiej Sali, odnalazła grupkę swoich przyjaciół i usiadła w ich towarzystwie. 
-Miona! Super cię widzieć, dlaczego nie poszłaś z nami do Hogsmeade?- zapytał Harry
-Dziś rano trochę źle się czułam, głowa mnie strasznie bolała...
-Nie ściemniaj mi tu tylko powiedz- roześmiał się Ron- Nie no przepraszam, już lepiej się czujesz?
-Tak, znacznie. I zaczynam się zastanawiać jakim cudem wytrzymałam z ami te pięć lat. jesteście okropni. - odpowiedziała szatynka. 
Do końca kolacji wszyscy byli w dobrych nastrojach. Draco przyglądał się Hermionie i cieszył się, że widzi ją szczęśliwą. Gdy była przygnębiona stawał się zły. Na siebie i na wszystkich innych. Później uczniowie rozeszli się do swoich dormitoriów. Gdy zbliżała się północ Już prawie wszyscy spali. Prawie wszyscy. Hermiona stała na błoniach i wpatrywała się w księżyc. Nie wiedziała, że kilka metrów za nią pod drzewem, stoi wpatrujący się w nią smuto blondyn. 

sobota, 16 maja 2015

5.W końcu są śmierciożercami...

Zaczął się nowy dzień. Gdy Hermiona się obudziła, reszta dziewczyn jeszcze spała. Na zegarku widniała godzina 4:30. 
-To dobra okazja, żeby w spokoju poczytać.-pomyślała dziewczyna. Zbliżał się sprawdzian z transmutacji dlatego chciała powtórzyć kilka rzeczy, ale przypomniała sobie, że pożyczyła swoją książkę Harry'emu więc postanowiła poczytać książkę, którą przywiozła z domu. Była to powieść o miłości, Hermiona nie miała ochoty jej czytać, ale robiła to ze względu na mamę, która dała jej ten prezent na urodziny. Już po kilku stronach musiała przestać. Cały czas siedziała jej w głowie wczorajsza scena. Jak teraz będą się zachowywać? Jakby nic się nie stało? Może spróbuje zachowywać się normalnie, a wszystko samo się potoczy? Na czytaniu i rozmyślaniach minęły jej dwie następne godziny. O 6:30 zaczęła się przygotowywać do śniadania. Później w pokoju wspólnym spotkała się z chłopakami i poszli razem do Wielkiej Sali. Dracona tam jeszcze nie było. Chwilę przed lekcjami, gdy Hermiona skończyła jeść, blondyn wbiegł do sali. 

***
Zapadł wieczór, Hermiona nie miała co robić więc postanowiła odwiedzić Hagrida. Przebrała się ze szkolnej szaty, związała włosy i wyszła na błonia. Gdy była w pobliżu chatki wydawało jej się, że widzi ludzką sylwetkę idącą w stronę jeziora. Nie mogła tego z jakiegoś powody zignorować. Cicho pobiegła w tamtą stronę. Po chwili zobaczyła, że na moście siedział Draco. Patrzył się na księżyc i gwiazdy odbijające się w tafli wody. Dziewczyna podeszła bliżej. 
-Draco?
-Och to ty!- chłopak spojrzał zdziwiony w jej stronę.
-Co ci się dziś dzieje? Coś się stało?
-Nie, po prostu dziś rano dowiedziałem się, że moi rodzice nagle zniknęli z domu. Mój ojciec co prawda często tak robił, ale...- dziewczynie zrobiło się go żal lecz nie wiedziała jak go pocieszyć.
-Spokojnie, oni mogli iść na spotkanie- te słowa nie mogły jej przejść przez gardło- na spotkanie z Sam Wiesz Kim. W końcu są śmierciożercami...

***
Te kilka miesięcy minęło spokojnie. Właśnie rozpoczynało się drugie zadanie Turnieju Trójmagicznego. Draco siedział na trybunach z dala od reszty Ślizgonów. Nie mógł nigdzie znaleźć Hermiony, był zdziwiony, bo zazwyczaj przychodziła kibicować Potter'owi. Zaczęło się. Wszyscy zawodnicy weszli do wody. Nie widział sensu tego zadania. Przez godzinę musieli  siedzieć i gapić się w wodę, aż ktoś wypłynie z ważną dla niego osobą. Tak jak myślał ta godzina jego życia poszła na zmarnowanie, ale ożywił się gdy zobaczył co stało się potem. Z wody wyszedł Wiktor Krum niosący nie kogo innego jak Hermionę.
-Hermiona!-krzyknął, ale nie mógł tego w sobie powstrzymać, na szczęście nikt nie spojrzał w jego stronę. Chciał do niej pobiec, ale wiedział, że nie może. Do diaska z zasadami! Gdy wnieśli dziewczynę do namiotu natychmiast tam pobiegł. Ukrył się w środku i gdy pani Pomfrey wyszła, usiadł przy niej. Nagle dziewczyna otworzyła oczy.
-Nic ci nie jest?-zapytał chłopak
-Nie, tylko jestem bardzo zmarznięta i zmęczona.- szatynka delikatnie uśmiechnęła się do niego.
-Widzisz? Zawsze ci mówiłem, że Krum się w tobie zakochał.- zaśmiał się Draco
-Tak, tak przyznaję ci rację. Powinieneś zająć miejsce Trelawney.
W pobliżu usłyszeli głos pani Pomfrey.
-Dobra, ja uciekam na trybuny. Trzymaj się!- pożegnał się Draco
-Cześć!
***
WAŻNA INFORMACJA
1.Następne historie będą się działy w czasie trwania roku szóstego.
2.Teraz wpisy będą pojawiały się raz na tydzień. Dziękuję za odwiedzanie mojego bloga ;)  

środa, 13 maja 2015

4. Gdybym mógł cofnąć czas...

Minęło już kilka godzin. Hermiona zapomniała o Draconie i jego towarzyszce. Jednak zabawa już zbliżała się do końca. Wiktor Krum ucałował dziewczynę w dłoń, pożegnał się i odszedł. Hermiona była chyba najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Podeszła do Harry'ego i Rona. Widziała, że przez te kilka godzin cały czas siedzieli, a ich towarzyszki ich opuściły. 
-Chłopaki, jaki cudowny bal! - powiedziała uradowana szatynka 
-Zależy dla kogo. Ty cały czas tańczyłaś z tym swoim mięśniakiem.- odpowiedział Ron 
-To nie moja wina, że przez te kilka godzin nie chcieliście się ruszyć z miejsca.
Po kilku minutach Harry i Ron odeszli do pokoju wspólnego, a Hermiona płakała na schodach. Z Wielkiej Sali wyszedł Crabbe i Goyle z dwoma Ślizgonkami i ruszyli w stronę lochów. Chwilę potem wyszedł Draco. Widać było, że nie był w dobrym humorze. Gdy upewnił się, że nikogo nie ma w pobliżu podszedł do szatynki.
-Hermiona? Widziałem, że pokłóciłaś się z chłopakami, ale nie miałem jak uciec od Pansy. Wiesz jaka ona jest. - Chłopakowi odpowiedziało tylko ciche szlochanie.-Słuchaj, nie chcę żebyś mnie pobiła za to co powiem, ale tacy idioci nie są warci płaczu takiej dziewczyny jak ty. 
Chłopak podszedł na chwile do drzwi Wielkiej Sali. Nagle powiększyły mu się źrenice.
-Chodźmy stąd. Pansy tu idzie.- Hermiona, która już trochę się uspokoiła pobiegła za blondynem w stronę łazienki prefektów. Spędzili tam dwie godziny, później Draco odprowadził szatynkę pod obraz Grubej Damy. 
-Jeszcze raz bardzo ci dziękuję i... przepraszam.-powiedziała dziewczyna
-Za co ty mnie mnie przepraszasz? Zabawa z Pansy jest niczym w porównaniu do spędzania czasu z tobą. Nawet jeśli jesteś smutna. I pamiętaj żebyś ignorowała te ich głupie odzywki.
Każde z nich odeszło powoli w swoją stronę. 
-Draco..-powiedziała cicho dziewczyna i odwróciła się w jego stronę
-Tak?-odpowiedział blondyn i podszedł blisko niej
-Ja.. dziękuję
Nastąpiła chwila ciszy. Po chwili Hermiona i Draco zbliżyli się do siebie i ich usta złączyły się. Staliby tak pewnie jeszcze długo, ale usłyszeli zbliżające się głosy.

***
Z Perspektywy Severusa Snape'a 
A więc Hermiona i Draco... Nigdy by nie pomyślał, że oni. Pomyślał wtedy o Lily. Ona też była Gryfonką, ich związek był zakazany tak samo jak Malfoy'a i Granger, ale im się udało. Chciał cofnąć czas i wszystko jej wyznać, ale było za późno. Za późno.

piątek, 10 kwietnia 2015

3.Bal

Hermiona i Draco nie rozmawiali już kilka dni. Harry i Ron cały czas męczyli ją z kim idzie na bal, tymczasem dziewczyna nie miała ochoty o tym rozmawiać, a co dopiero na niego iść. Chciała pójść z Draconem, ale obydwoje wiedzieli, że to nie jest możliwe. W sobotnie popołudnie szatynka postanowiła pójść do biblioteki, aby przestać o tym wszystkim myśleć. Gdy tak siedziała wśród zakurzonych ksiąg podszedł do niej Wiktor Krum. 
-Hermijonina prawda?- zapytał cicho
-Byłeś blisko. Hermiona. 
-Trudno mi to wypowiadać, ale się postaram. Pewnie zauważyłaś, że ostatnio często się spotykamy w szkole, bibliotece...
-Tak to trochę dziwne, ale postanowiłam nie wnikać. To może być zbieg okoliczności.
-Nooo cóż. To nie jest zbieg okoliczności. Ty mi się naprawdę bardzo podobasz i... ten no to trochę krępujące. 
-Emm zaskoczyłeś mnie, ale nie wstydź się, to zawstydza też mnie.-odpowiedziała nieśmiało dziewczyna
-Chciałem się zapytać czy... pójdziesz ze mną na bal? 
-No cóż.. To nie będzie nic złego więc myślę, że mogę się zgodzić. -Hermiona posłała mu blady uśmiech. 
-Naprawdę? To wspaniale. Spotkamy się przed wejściem do sali, a teraz pozwól, że cię opuszczę, bo zaraz mam trening. Cześć!
-Okej, cześć.

***
Za kilka godzin miał się odbyć oczekiwany przez wszystkich bal. Hermiona pomogła przygotować się Ginny, a teraz sama skończyła się czesać i stała smutna przed lustrem. W pokoju została już tylko ona. Wszyscy już wyszli i są w Pokoju Wspólnym lub czekają na rozpoczęcie balu. Przez te wszystkie dni nie rozmawiała z Draconem. Brakowało jej tego. Miała już iść do Wielkiej Sali, ale przypomniało jej się jak poznała Draco. To było w pociągu, w drodze do Hogwartu. Zanim spotkała jego paczkę, gdy weszli do wagonu w którym siedziała z Harrym i Ronem szła przez korytarz i wtedy z jednego z wagonów wyszedł ulizany blondyn. Podszedł do niej i tak to się zaczęło. Wtedy problemem nie było, że jej rodzice nie byli czarodziejami, że jego rodzina to śmierciorzercy. Nie istniało dla nich nic. Później dopieo wyjaśnili sobie jak będą musieli się zachowywać, bo on zapewne jako członek rodziny Malfoyów trafi do Slytherinu, a ona jako mugolaczka nie ma na to szans. Po chwili jednak otrząsnęła się ze wspomnień i ruszyła w stronę wyjścia. Prawie wszyscy byli już na sali, wchodzili tylko ostatni spóźnialscy,a przed wejściem stali reprezentanci szkół w turnieju Trójmagicznym. Hermiona schodziła ze schodów,a  wszystkie oczy były skierowane w jej stronę. Wtedy zauważyła Goyla, a zaraz za nim szedł Draco z Pansy Parkinson, bez umiaru zakochaną w nim ślizgonką. Chłopak spojrzał na nią. Był zachwycony tym, jak pięknie wyglądała. Zapewne stałby tak dłużej gdyby nie to, że Pansy pociągnęła go za szatę i weszli do Wielkiej Sali. Hermiona na chwilę przystanęła i spojrzała w ich stronę. Odszedł jej cały dobry humor. A jeżeli są razem? Albo ona podoba się Draconowi? W jej głowie kłębiły się tylko takie pytania. Jednak po krótkim czasie ocknęła się i podeszła do Kruma.
-Pięknie wyglądasz Hermjonino.
-Dziękuję. 
-Wszyscy reprezentanci ustawić się! Zaraz wchodzicie! -krzyknęła profesor McGonagall.
Drzwi Wielkiej Sali otworzyły się. Hermiona i Krum, razem z innymi byli już w środku. Zaczęło się. 

wtorek, 24 lutego 2015

2. Do twarzy ci w moich ubraniach!

-Nic ci nie jest?- zapytał wystraszony Draco
-A jak...ekhem...myślisz- powiedziała ledwo mówiąca Hermiona, jeszcze nie mogła normalnie mówić.
-Lepiej zaniosę cię do skrzydła szpita...-Chłopak nie skończył jeszcze mówić, gdy wtrąciła mu się w słowo szatynka
-Nie ma mowy, za często tak ostatnio bywam, dam sobie radę sama!
-Zachowujesz się jak jakiś bachor! Nie widzisz, że ledwo możesz mówić nie mówiąc już o chodzeniu! Jeśli nie chcesz iść do Pomfrey to pozwól mi chociaż zanieść się do dormitorium.
-Ciekawe jak to zrobisz?! Nie znasz hasła, a ja nie mam zamiaru ci go wyjawiać!-dziewczynę dziwił tok myślenia Draco, według niej wyjątkowo pozbawiony logiki tok myślenia.
-Czy ktoś tu mówił o dormitorium Gryffindoru? Zaniosę cię do siebie.-odparł blondyn jakby nigdy nic.
-SŁUCHAM?! Ty jesteś chory! Wszyscy mnie zobaczą, jak masz zamiar zrealizować swój ,,genialny" pomysł?! A w sumie nie ważne! Zostaw mnie tu, ktoś na pewno będzie tędy przechodził.
-Nie sądzę, Dumbledore ma przemowę w Wielkiej Sali, która ma trwać do 21:45, a później wszyscy będą odprowadzaniu przez opiekunów domów schodami. Nie idą na to tylko ci którzy są w skrzydle szpitalnym, więc wydaje mi się, że będziesz tu siedzieć do jutra.-po dłuższym namyśle Draco dodał- Skoro nie chcesz mojej pomocy to nie ma problemu, idę do Wielkiej Sali, nie wybierałem się tam, ale skoro nie mam nic lepszego do roboty.
-Czekaj! Zmieniłam zdanie, zanieś mnie do swojego dormitorium.
Draco wziął Hermionę na ręce i po kilku minutach byli w lochach, nikogo po drodze nie spotkali, rzeczywiście wszyscy byli na przemowie Dumbledora. Blondyn zaniósł dziewczynę do swojej sypialni, ułożył na łóżku i podparł jej głowę poduszkami. 
-Jesteś nie do zniesienia.- zaśmiała się szatynka
-Ale jesteś na mnie skazana do jutra, przenocujesz tu.-odpowiedział rozweselony Draco
-Pan Malfoy i jego opiekuńczość, powinieneś dostać za to order.
-Też tak uważam, ale niestety nikt mnie tu nie docenia!
Siedzieli śmiejąc się przez kilka minut, gdy odezwała się Hermiona:
-Przepraszam za to co.... za to co powiedziałam rano, głupie to było.
-Nie ma sprawy, zapomnijmy o tym. Sztama?-zapytał nieco poważniej blondyn
-Sztama! Heh, nikt tu nie wejdzie?
-Nie, w tym roku postarałem się nie dzielić z nikim sypialni i zamknąłem drzwi na klucz.

***
Była 6 rano, Hermiona właśnie się obudziła, blondyn jeszcze spał. Tę noc spędził na ziemi. Zawsze mówił, że żeby zdążyć na śniadanie musi się budzić o szóstej, ale chyba piątków to nie dotyczyło, bo tego dnia śniadanie było tak samo jak w weekend o ósmej. Dziewczyna rozejrzała się po pokoju myśląc, że nie ma w co się ubrać. Jej szata była prawie cała ubrudzona. Zanim wróci do swojego dormitorium musi jakoś ją wyczyścić, a nie będzie tego robić w pokoju Malfoya i na dodatek w bieliźnie. Chcąc nie chcąc sięgnęła do szafy Dracona, wyjęła czarną bluzę i narzuciła ją na siebie. Chłopak był od niej znacznie wyższy więc ubranie było na nią trochę za duże. Wzięła swoją szatę i poszła do łazienki z zamiarem umycia jej. Chociaż trochę. Gdy szatynka była w łazience obudził się Draco. Usłyszał lecąca wodę w łazience więc domyślił się, że to Hermiona robi coś w łazience. Ubrał się w szatę, ale gdy szukał kamizelki spostrzegł brak swojej ulubionej bluzy. Przeszukał cały pokój, ale nie było po niej śladu. Gdy Hermiona wyszła z łazienki zobaczyła Dracona leżącego pod łóżkiem, tylko buty mu było widać.
-Nie widziałaś może mojej....- w tym momencie wyszedł ,,na powierzchnię"- Do twarzy ci w moich ubraniach.
-Haha, bardzo zabawne. Po prostu nie chciałam ci tu paradować w bieliźnie.
-Ale ja mówię serio. Idę się umyć, a ty przebierz się skoro tak boisz się, że cie zobaczę.

***
Hermiona była w pokoju wspólnym Gryffindoru. Niedawno wyszła z dormitorium Dracona i na szczęście nikogo nie spotkała. Teraz musiała wmówić swojej współlokatorce, że przyszła późno w nocy, bo zaatakowali ją Ślizgoni i nie miała siły. To mogło być trudne, bo niektórzy Gryfoni to naprawdę ranne ptaszki. Tym razem nie było problemu, była godzina 7:30 i wszyscy jeszcze spali. Hermiona schowała brudną szatę, przebrała się w pidżamę i starała się znów zasnąć. Jakieś pół godziny potem zbudziły ją wrzaski dochodzące z pokoju wspólnego. Dziewczyna szybko ubrała się i zbiegła na dół, aby zobaczyć o co chodzi. Znajdowali się tam chyba wszyscy Gryfoni. Wrzaski już ucichły, a na środku stał Harry ze złotym jajem, które zdobył w trakcie pierwszego zadania Turnieju Trójmagicznego. Otwierał je wcześniej przy niej. Już wiedziała co to za wrzaski. Gdy jajo było otwierane wydawało okropne piski i krzyki. Wszyscy powoli rozchodzili się do swoich sypialni. Gdy w pokoju zrobiło się luźniej szatynka podeszła  do przyjaciela i opowiedziała mu delikatnie zmienioną wersję o ataku Crabba i Goyla. Kilka minut później dołączył do nich Ron i poszli na śniadanie. Kiedy byli już w Wielkiej Sali usłyszeli głos profesora Dumbledora:
-Przepraszam, że opóźniam śniadanie, ale mam ważną informację do ogłoszenia. Otóż tradycja Turnieju Trójmagicznego jest bal Choinkowy, który odbędzie się w Boże Narodzenie w Hogwarcie. Mogą w nim uczestniczyć uczniowie od czwartej klasy w górę. Serdecznie was zapraszam, pamiętajcie, aby przyjść z osobą towarzyszącą. 
-Zaproszę Cho!- szybko powiedział Harry
-A ja Fleur, ona jest taka piękna, cudowna...-rozmarzył się jego rudy przyjaciel
-Ron opamiętaj się, ona jest pół wilą!
-Tak tak wiem.
-Dobra nie będę już z tobą na ten temat dyskutować.- Hermiona zajęła się swoim talerzem, wszyscy teraz rozmawiali na temat balu. Poczuła wzrok Dracona na sobie. Spojrzała w jego stronę. Rzeczywiście się patrzył. Dziewczyna nie umiała okazywać uczuć, a przynajmniej nie szło jej to dobrze. Wiedziała, że czuje do niego coś więcej niż przyjaźń, ale nie potrafiła tego okazać. Chciała iść z nim na ten bal, jednak wiedziała, że to nierealne. A pragnęła tego z całego serca... 

poniedziałek, 23 lutego 2015

Wszystko może się zdarzyć

Hermionie nigdy wcześniej się to nie zdarzyło, zaspała. Biegła teraz na lekcję zielarstwa na którą i tak była już spóźniona. Miała właśnie wychodzić z zamku, gdy ktoś złapał ją za szatę. obróciła się, spodziewała się, że zobaczy właśnie tę osobę.
-Draco to nie jest dobry moment na pogaduszki. Jestem spóźniona. 
-A kiedy będzie, znów wieczorem w ukryciu?zapytał blondyn.
-Może i tak, ale teraz się śpieszę czy możesz mnie przepuścić?- Hermiona cały czas patrzyła w stronę wyjścia.
-Ehh... cała ty-odparł rozbawiony blondyn.-Chcę ci zadać tylko jedno pytanie, jak mi odpowiesz to cię puszczę.
-A nie możesz innym razem?-pytała lekko już poirytowana dziewczyna.
-Nie, a więc posłuchaj...
-Dobra tylko się pośpiesz, nie mam ochoty na długie rozmowy.
-Okay, okay nie denerwuj się, a więc. Dlaczego tak często widujesz się z Krumem?-Zapytał już całkiem poważnie blondyn.
-A dlaczego chcesz to wiedzieć?-W jednej chwili Hermiona stanęła w bezruchu.
-Po prostu mi odpowiedz.
-Nie wiem co sobie uroiłeś w tym swoim ptasim móżdżku, ale z Krumem będę się widywać kiedy mi się będzie chciało. Zachowujesz się jakbyś był moim chłopakiem. Ale prawda jest taka, że nigdy nim nie byłeś, nie jesteś i nie będziesz!-krzyknęła dziewczyna i wybiegła z zamku.
-Taa, wszystko może się zdarzyć.- powiedział smutnym głosem Draco i odszedł.

Tak jak myślała Hermiona spóźniła się na zielarstwo, w efekcie tego Gryffindor dostał -10 punktów. Na lekcji dziewczyna nie mogła się skupić. Cały czas myślała o zajściu przy wejściu, kiedy skończyła się lekcja podeszli do niej Harry i Ron.
-Co się stało, że się spóźniłaś?- zapytał śmiejąc się Ron.-przecież sama kazałaś nam wczoraj iść spać.
-Ron czy ty nie widzisz, że coś jest nie tak? Hermiona dziś ani razu nie zgłosiła się na lekcji, to nie jest normalne, nie uważasz?-odezwał się Harry.
-Przestańcie! Nic mi się nie stało, po prostu od rana boli mnie bardzo głowa.-powstrzymała kłótnię chłopaków dziewczyna.
-Może powinnaś iść do skrzydła szpitalnego?- zapytali chłopcy równocześnie.
-Nie, pewnie zaraz mi przejdzie.
-Skoro tak uważasz. Co teraz mamy?-zapytał Ron
-OPCM ze Ślizgonami.-odpowiedział jego przyjaciel
-O nie, tylko nie ze Ślizgonami.-westchnęła Hermiona.
-Zmagam się z tym problemem od początku roku.-zaśmiał się Harry.
Trójka przyjaciół była już prawie pod salą, gdy nagle Hermiona przypomniała sobie, że miała dziś przyjść do profesor Mcgonagall. Pobiegła w stronę jej gabinetu, a gdy nikt jej już nie widział skręciła w stronę damskiej łazienki.
-Powiedziałam takie głupie rzeczy, jak ja mu teraz spojrzę w oczy? Może, może sobie coś zrobię i pójdę do skrzydła szpitalnego? Ale jak? No jasne, muszę znaleźć Freda i Georga.-myślała dziewczyna po czym pobiegła w poszukiwaniu braci Rona. Po kilku minutach znalazła jednego z nich.
-O cześć Fred, nareszcie cię znalazłam. Nie ma Georga? 
-Skręcił sobie nogę na treningu, siedzi w skrzydle szpitalnym. Czemu mnie szukałaś?
-Macie coś dzięki czemu będę mogła posiedzieć kilka godzin u pani Pomfrey?-szepnęła Hermiona.
-O widzę, że będzie z ciebie człowiek. Oczywiście, że mamy- mówiąc to wyciągnął niebieską czekoladkę z kieszeni.-Pięć minut po zjedzeniu tego zacznie cię boleć głowa i zemdlejesz.
-Dzięki Fred!- Dziewczyna schowała czekoladkę i poszła w stronę swojej sali.
Hermiona była już w sali, zgłaszała się jak zwykle, aby nikt niczego nie podejrzewał. Pióro spadło jej ,,przypadkiem" gdy schylała się po nie szybko zjadła czekoladkę, chwilę potem zaczęła ją boleć głowa, nie czuła się dobrze.
-Hermiono wszystko w porządku?- zapytał wystraszony Harry.
-Strasznie mnie głowa boli, chyba zemdleję...-wymamrotała Hermiona i zaraz potem straciła przytomność.
-Profesorze Hermiona zemdlała!- krzyknął Harry.
Gdy tylko Harry to powiedział, wszyscy spojrzeli w ich stronę, Draco wyglądał na wystraszonego.
-Co się stało Draco? Chyba nie przejmujesz się tą szlamą?- zadrwił Teodor
-Oczywiście, że nie. Chyba jesteś nie normalny.-odparł wściekły Draco. Bał się o Hermionę, mimo tego co powiedziała rano. Był jej przyjacielem, ale czuł do niej coś więcej. Od samego początku, gdy w trakcie swojej pierwszej podróży do Hogwartu spotkał ją na korytarzu pociągu. Wtedy się poznali, pamiętał swoją wściekłość mieszającą się ze smutkiem, gdy Tiara krzyknęła ,,Gryffindor". Był wściekły na swojego przyjaciela za to co powiedział.
-Ja wszystko słyszę panie Nott.-powiedział profesor Moody.- Tymczasem pan Potter i pan Weasley zaniosą pannę Granger do skrzydła szpitalnego.

Kilka godzin później Hermiona wychodziła ze skrzydła szpitalnego, czuła się już dobrze. Teraz musiała tylko iść na obiad i przetrwać lekcję transmutacji. Po chwili siedziała już przy stole Gryfonów, wszyscy rozmawiali i śmiali się. Dziewczyna nie wiedziała dlaczego, ale nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Siedziała tylko i powoli jadła. Wtedy usłyszała jak ktoś krzyczy:
-Patrzcie jaki Malfoy siedzi markotny, ciekawe czemu?- Po tym zdaniu wszyscy zaczęli się śmiać, ślizgoni nie usłyszeli tej uwagi i dalej rozmawiali. Wtedy Hermiona popatrzyła w stronę ich stołu. Draco siedział oparty o stół, nie rozmawiał z nikim i patrzył się w nieokreślonym kierunku. Wtedy poczuł na sobie wzrok dziewczyny i spojrzał w jej kierunku, patrzyli tak sobie w oczy kilka minut, ale wtedy Hermiona gwałtownie odwróciła wzrok. Szybko skończyła jeść i wyszła. 
Lekcja transmutacji minęła jak zwykle, gdy się skończyła Hermiona kazała chłopakom na siebie nie czekać. Wyszła z sali jako ostatnia. Szła pustym korytarzem w stronę dormitorium, gdy nagle złapali ją Crabbe i Goyle. Wyrywała im się, ale to nic nie dało. 
-No i jak szlamo już dobrze się czujesz? Wydawało nam się, że dobrze ci pod opieką pani Pomfrey więc postaramy się abyś tam wróciła.- Wtedy Goyle wyjął scyzoryk i zbliżał się do ręki dziewczyny.
-Idioci co wy robicie?! -Krzyknął Draco zbliżając się w ich kierunku.
-Zwracamy szlamę do skrzydła szpitalnego.- odpowiedział Crabbe spokojnie. 
Wtedy Draco wyrwał im scyzoryk i odepchnął ich. Hermiona nie miała siły, Crabbe wcześniej ją podduszał, upadła na ziemię i przyglądała się czynom Draco. Chciała odejść, ale nie miała siły. 
-Jeszcze raz coś takiego zrobicie, a pożałujecie. I ani słowa o tym co się tu stało! Jasne?!- Mówiąc to Draco uderzył Crabbem i Goylem o ścianę. Brutale uciekli zostawiając Chłopaka i Hermionę samych.